TRZASK!
Nieprzytomnie spojrzałam w górę. Nie było nawet najlżejszego wietrzyku, ale gałęzie wierzby wyraźnie się poruszały. Wytężałam przez chwilę wzrok, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Mięsiste badyle coraz zacieklej chłostały powietrze i coraz bardziej przypominały wielką, zakończoną pazurami łapę. Serce podeszło mi do gardła, gdy tylko o tym pomyślałam. Byłam zbyt oszołomiona by zrobić cokolwiek.
Zanim zdążyłam się odczołgać jeden z "palców" owinął się wokół mnie i wzniósł do góry. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to rzeczywiście nie była żadna wierzba, a potworna, koścista dłoń wyrastająca z ziemi. Zdławiony krzyk wydobył się z moich ust. Zlana zimnym potem miotałam się na wszystkie strony nie wiedząc co robić. Uścisk był coraz mocniejszy, powoli zaczynało brakować mi powietrza. W panice zaczęłam tłuc gdzie popadnie swoim młotkiem, który jakimś cudem nie wypadł mi z rąk. Po paru donośnych trzaskach i pyknięciach odzyskałam grunt pod nogami. Tym razem błyskawicznie odskoczyłam.
Przyjrzałam się "drzewu" już z bezpiecznej odległości. Dwa paluchy zwisały bezwładnie, pęknięte w pół i ociekające gęstą żywicą. Pozostałe badały najbliższe otoczenie najwyraźniej myśląc, że wciąż tam jestem. Zbierało mi się na wymioty , gdy pomyślałam, że gdzieś pod ziemią może siedzieć właściciel tej ręki.
Wokół unosił się odór zgnilizny. Nie zamierzałam zostać w pobliżu tego czegoś ani chwili dłużej.
Ruszyłam żwawym krokiem. Po jakimś czasie intensywnych rozmyślań, co tu się właściwie dzieje, doszłam do wniosku, że muszę to po prostu przyjąć, bo zaraz głowa pęknie mi od nadmiaru pytań. Niektórych rzeczy zwyczajnie nie da się zrozumieć. No, ale czemu właściwie to tyle trwa? Już dawno powinnam być na miejscy. Tak, czy siak, kiedyś muszę tam dotrzeć.
~~~~~~~~~~~~
Nareszcie wolne! ♥♥♥ Macie jakieś plany na te dwa tygodnie? (Oczywiście, pytanie do tych, którym też teraz zaczynają się ferie).